Skip to content Skip to footer

Masakra więźniów 2 sierpnia 1944 roku

Najprawdopodobniej podczas masakry 2 sierpnia 1944 roku zginęło około 600 więźniów, natomiast około 250 udało się zbiec. Niemcy wykorzystali teren więzienia także do mordowania mokotowskiej ludności cywilnej i grzebania ciał w zbiorowych mogiłach. Liczbę ofiar cywilnych szacuje się na około stu. Ofiary były przyprowadzane z ulicy i mordowane na terenie więzienia lub ciała przynoszono ze Stauferkaserne (koszary SS vis-a-vis więzienia, Rakowiecka 4) w celu zakopania na obszarze więzienia mokotowskiego.

Barbara Świtalska-Starzeńska
Dział Naukowy Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL

Wojska niemieckie zdobywają Warszawę 27 września 1939 roku i przejmują w niej władzę. W ich ręce przechodzi też więziennictwo, m.in. więzienie mokotowskie, który Niemcy remontują, ponieważ gdzieniegdzie uległo zniszczeniu. Na podstawie zajętych akt więzienia mokotowskiego Niemcy sprowadzają osadzonych, wypuszczonych uprzednio przez polskie władze w pierwszych dniach września 1939 roku na podstawie dekretu wydanego przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Wkrótce Niemcy przeprowadzili zmiany terytorialne, tworząc Generalne Gubernatorstwo, obejmujące podzielone na dystrykty ziemie niewcielone do III Rzeszy. Dokonanują też zmian w administracji, między innymi w sądownictwie – w październiku 1939 roku utworzono Departament Karny, przekształcony na wiosnę 1940 roku w Zarząd Zakładów Karnych, zależny od Głównego Wydziału Sprawiedliwości. Więzienie w Mokotowie podlegało pod Kriminalpolizei (Kripo, niemiecka policja kryminalna). Oficjalna nazwa więzienia brzmiała Gefängnis Warschau (Więzienie Warszawa), a od drugiej połowy 1942 roku Deutsche Strafanstatt Warschau (Niemiecki Zakład Karny w Warszawie). Z powodu braku własnej kadry więziennej władze niemieckie wezwały pod groźbą kary, łącznie z tą najwyższą, czyli karą śmierci, polskich funkcjonariuszy dawnej Straży Więziennej. Funkcję naczelnika więzienia na Mokotowie w październiku 1939 roku ponownie objął Polak, emerytowany funkcjonariusz więzienny Władysław Ficke, jednak rzeczywistą władzę sprawowali Niemcy: radca Langebartels jako dyrektor więzienia, Hieynagier jako administrator i Kircher, pełniący funkcję inspektora sądowego i zastępcy niemieckiego kierownika więzienia.
Do więzienia mokotowskiego wciąż kierowano więźniów kryminalnych różnych narodowości (zarówno mężczyzn, jak i kobiety), a także politycznych. Więźniów politycznych przywożono z innych więzień lub z placówek Gestapo (Geheime Staatspolizei, Tajna Policja Państwowa). Przebywali w więzieniu mokotowskim od jednego do kilku dni bądź dłużej, po czym przewożono ich do niemieckich obozów koncentracyjnych albo przekazywano do transportów, na przykład w kierunku Palmir pod Warszawą, gdzie byli rozstrzeliwani w zbiorowych egzekucjach.
Więźniowie mokotowscy wykonywali prace na terenie więzienia, na przykład w drukarni oraz poza jego murami, w różnych fabrykach. Po mieście więźniowie byli transportowani samochodami, a poza Warszawę pociągami. W przypadku choroby osadzeni najpierw otrzymywali podstawową pomoc lekarską w więziennym oddziale szpitalnym, dopiero w wyjątkowych przypadkach ciężko chorych przewożono do szpitali w mieście. Polaków umieszczano w szpitalu zakaźnym przy ulicy Chocimskiej 5, Żydów przy Leszno 80 lub Żelaznej 86, a obywateli niemieckich i folksdojczy (osoby wpisane na listę osób pochodzenia niemieckiego) leczono przy ulicy Goszczyńskiego.
Na terenie mokotowskiego więzienia służbę pełniło około 140 strażników. Personel polski działał na rzecz wywiadu więziennego Służby Zwycięstwu Polski/ Armii Krajowej oraz Towarzystwa Opieki nad Więźniami „Patronat”. Strażnicy zajmowali się dostarczaniem więźniom pożywienia, grypsów, rozpowszechniali bibułę, organizowali ucieczki. Aby uniknąć zdekonspirowania, po pewnym czasie byli przenoszeni do innych więzień. Sieć konspiratorską w więzieniu mokotowskim tworzyli m.in.: Władysław Chmielewski, Aleksander Jaworski, Marian Kwiatkowski, Józef Miernicki, Franciszek Mozdżyński, Ignacy Purgał, Henryk Pyda, Olech Szumowski, Adam Szumski czy Michalina Wojciechowska.

Większość z nich została wykryta przez Niemców, po czym rozstrzelana albo wywieziona do niemieckich obozów koncentracyjnych.

Siedem dni przed wybuchem Powstania Warszawskiego, 23 lipca 1944 roku, władze niemieckie zwolniły więźniów, przede wszystkim obywateli III Rzeszy i folksdojczów. Dopiero na końcu wypuszczano Polaków, ale było ich niewielu. W ciągu pięciu dni wypuszczono w sumie 620 więźniów. Przerwano zwalnianie więźniów, gdy ujawniono proceder przyjmowania łapówek przez niemiecką załogę. Władze okupacyjne 29 lipca zarządziły ewakuację więźniów, ale rozkaz wkrótce odwołano. Uznano, że osadzeni przydadzą się do kopania umocnień poza Warszawą. Z realizacji tego zamysłu też jednak zrezygnowano.
W ostatnim dniu lipca nie stawiło się do służby około 17 polskich funkcjonariuszy. Pierwszego sierpnia nie zjawił się Ficke, za którego obowiązki przejął Kirchner. Jeszcze w tym dniu wypuszczono z więzienia jedenastu więźniów.
Powstanie wybuchło 1 sierpnia – było to wtorkowe, chłodne popołudnie, z przejściowymi deszczami – chociaż przez zachmurzone niebo od czasu do czasu przebijały się promienie słoneczne. W warszawiaków wstąpił duch nadziei. Cywile pomagali powstańcom, jak tylko mogli. Mokotów, a więc i więzienie przy Rakowieckiej 37, podlegał pod V Obwód Mokotów pod komendą ppłk. kaw. WP Aleksandra Hrynkiewicza ps. „Przegonia”.
Heinrich Himmler na wieść o wybuchu Powstania reaguje rozkazem, powtarzając za Adolfem Hitlerem: Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy. Zadanie rozprawienia się z powstańcami otrzymał Erich von dem Bach-Zalewski. (A. K. Kunert, „Kronika Powstania Warszawskiego”, wyd. 2, Poznań 2014, s.11).
Na terenie wokół więzienia walczyła 1. kompania szturmowa 4. Rejonu Obwodu Mokotów AK, dowodzona przez ppor. Antoniego Figurę „Kota”, a gdy ten został ranny – przez Kazimierza Grzybowskiego ps. „Misiewicz”. Obszar był gęsto obsadzony przez wojska niemieckie.
Z drugiej strony Rakowieckiej pod numerem 4 znajdował się kompleks gmachów dawnego Sztabu Głównego Wojska Polskiego (22 grudnia 1928 roku Józef Piłsudski zmienił dotychczasową nazwę „Sztab Generalny” na „Sztab Główny” – był to powrót do tradycji Sztabu Głównego istniejącego w armii Księstwa Warszawskiego i Królestwa Kongresowego). Został przekształcony w koszary SS – tzw. SS-Stauferkaserne. Komendantem był Martin Patz, który dowodził też 3. zapasowym batalionem uzupełnień grenadierów pancernych SS. Przed wojną Patz był lektorem języka niemieckiego na Uniwersytecie Poznańskim. Siły te uzupełniały dwa bataliony SS. W budynku Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego przy Rakowieckiej mieściły się koszary żołnierzy obsługujących artylerię przeciwlotniczą – była to Flakkaserne. Działa przeciwlotnicze stały na pobliskim Polu Mokotowskim, a od 30 lipca teren ten był wzmocniony przez 10 czołgów z 5. Dywizji Pancernej SS „Viking”.

Szturm

Zadaniem powstańczej 1. kompanii było zajęcie budynku SGGW, następnie opanowanie kamienicy na rogu alei Niepodległości i Rakowieckiej, a także więzienia przy ulicy Rakowieckiej 37 oraz kamienicy pod numerem 35 (na rogu Rakowieckiej i Kazimierzowskiej). Kompanię podzielono na dwie grupy szturmowe. Pierwsza z nich, dowodzona przez „Misiewicza”, zaatakowała równocześnie narożną kamienicę przy alei Niepodległości oraz obiekt więzienny. Druga grupa atakowała budynki SGGW. Powstańcy byli ostrzeliwani przez żołnierzy z batalionu Waffen-SS, który stacjonował naprzeciw więzienia. Zadanie ułatwiały dwie wysokie wieże na skrzydłach budynku. W momencie zagorzałej walki Kirchner nawiązał kontakt i współpracę z komendantem Stauferkaserne Martinem Patzem. Na terenie więzienia najpierw odebrano broń i internowano polskich strażników, których zastąpiono reichs- i volksdeutschami. Do niemieckiej obsady więziennej dołączyło od 12 do 15 żołnierzy Waffen SS, w tym sześcioosobowa obsługa dwóch karabinów maszynowych.
Według relacji niemieckiego inspektora Kirchnera na teren mokotowskiego kompleksu więziennnego weszło od 100 do 120 powstańców, którzy zajęli dom mieszkalny dla funkcjonariuszy więziennych (w tym miejscu dzisiaj znajduje się siedziba Centralnego Zarządu Służby Więziennej) i drukarnię. Budynek był ostrzeliwany przez niemieckie „Tygrysy”. Trwała zacięta wymiana ognia. Wedle sprawozdania Kirchnera, około godziny 23 przestały działać wszystkie trzy linie telefoniczne – centralę telefoniczną wyłączyli powstańcy. Około drugiej w nocy w dziale przyjęć więźniów zadzwonił telefon wewnętrzny. Kircher miał podnieć słuchawkę i usłyszeć głos mężczyzny, który przedstawił się jako polski żołnierz Armii Krajowej. Walki na tym terenie trwały do godzin porannych 2 sierpnia, jednak powstańcy nie zdołali opanować więzienia.

Rozkaz gen. Stahela

Na podstawie pisemnego sprawozdania sporządzonego przez Kirchnera we Wrocławiu 6 sierpnia 1944 roku do Dyrektora Głównego Wydziału Sprawiedliwości Generalnej Guberni w Krakowie możemy się dowiedzieć, że inspektor Kirchner spotkał się z Martinem Patzem w godzinach przedpołudniowych 2 sierpnia 1944 roku. Ten drugi miał mu przekazać ustną decyzję komendanta Warszawy generała porucznika Reinera Stahela o likwidacji więźniów w Mokotowie. Kirchner i Patz dyskutowali, w jaki sposób zamordować więźniów. Początkowo plan przewidywał rozstrzeliwanie w celach, jednakże po protestach Kirchera pojawił się pomysł wykonania egzekucji na dziedzińcu więzienia lub w drukarni, a ciała miały być pochowane na miejscu. Ponieważ nie było kontaktu z dyrektorem więzienia, który przebywał w Pałacu Brühla w Warszawie, ani z władzami warszawskiego Wydziału Sprawiedliwości lub Głównego Wydziału Sprawiedliwości, obaj pojechali do prezydium policji w alei Szucha, by wyjaśnić wszelkie wątpliwości, m.in. to, czy wszyscy więźniowie mieli być rozstrzelani. Dowódca SS i policji na dystrykt warszawski Paul Geibel miał potwierdzić rozkaz likwidacji więźniów, dodając, że taki sam los miał spotkać polskich strażników. Kircher podczas tej rozmowy miał wstawić się za polskimi funkcjonariuszami, przekazał też, że polska straż więzienna prosiła o schronienie w Stauferkaserne. Jak to napisał Kircher w sprawozdaniu: Byłem pod wrażeniem, że zarówno ta prośba, jak i moje wstawiennictwo za nich, spotkały się z dużym zrozumieniem u moich rozmówców („Sprawozdanie z likwidacji więzienia…”). Natomiast Geibel w zeznaniach złożonych polskiemu sędziemu i członkowi Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce Józefowi Skorzyńskiemu w październiku i w listopadzie 1948 roku mówił, że Patza poznał dopiero 4 sierpnia 1944 roku, gdy ten osobiście przyniósł meldunek ze Stauferkaserne. Również w zeznaniu nie poruszył ani tematu egzekucji więźniów w mokotowskim więzieniu, ani nie wspomniał o jakimkolwiek spotkaniu z Kircherem, zastępcą dyrektora tego więzienia.

Natomiast obie strony – Kierchner i Patz – spisały pokwitowane, na podstawie którego niemieckie władze więzienne przekazywały osadzonych w ręce esesmanów. W pokwitowaniu stan ogólny więźniów wynosił 794 osób. Nie było list imiennych. Według zapisu uczynionego w ewidencji więziennej 1 sierpnia 1944 roku stan więźniów wynosił 816, natomiast wedle relacji Kirchnera było ich 826. Według relacji Kirchnera jeszcze przed egzekucjami zwolniono wszystkich polskich funkcjonariuszy więziennych. Po przeprowadzonych formalnościach esesmani przystąpili do mordowania osadzonych, zaś Kirchner podjął się zniszczenia akt więziennych, które spalił w kotłowni.

Niemieccy żołnierze najpierw wyprowadzili sześćdziesięcioosobową grupę osadzonych, którzy na dziedzińcu więzienia wykopali co najmniej dwa doły śmierci. Według relacji z 4 maja 1948 roku byłego polskiego osadzonego Antoniego Józefa Porzygowskiego (ur. 1891), który przeżył masakrę, doły były trzy. Pierwszy – wzdłuż Pawilonu X po stronie pralni, drugi na placu spacerowym od strony alei Niepodległości, trzeci na placu spacerowym od strony Kazimierzowskiej. Każdy dół miał mieć metr głębokości, 2 metry szerokości i od 20 do 25 m długości. Więźniowie, którzy wykopali te doły, zostali nad nimi zabici, po czym esesmaniwyprowadzali kolejne grupy, liczące po dziesięć osób.
Według relacji Porzygowskiego, Niemcy ustawiali więźniów twarzą do dołów i strzelali do nich z karabinów. Ci, którzy się poruszyli w dołach, byli dobijani. Pozostali więźniowie widzieli z okien cel, co się dzieje, słyszeli strzały, więc podnieśli alarm. Ci w lepszym stanie fizycznym uciekli z więziennej izby chorych po prześcieradłach na strych, na którym schowali się i doczekali nocy.
Podczas mordowania więźniów, dwunastu esesmanów piło wódkę z litrowych butelek, wyjmowanych ze skrzynek, następnie wyprowadzali grupy więźniów z oddziałów. Postawili się im więźniowie z oddziałów VI i VII. Uciekali z cel, na przykład przez wybijane dziury w ścianach do cel obok, rozbijali też ciężkimi ławami drzwi wejściowe. Podpalili sienniki, które skutecznie odgrodziły drogę esesmanom, którzy w tej sytuacji przeszli przez oddział VI na oddział VII. W takcie wchodzenia esesmanów do celi wyskoczył na nich młody więzień, który otrzymał śmiertelny postrzał. Pozostali więźniowie rzucili się w obronie młodego człowieka. Walczyli tym, co posiadali, na przykład nożem, słoikami. Przejęli uzbrojenie od żołnierzy, następnie wyrzucili zdobyte granaty na korytarz, zmuszając Niemców do odwrotu. Ponowie zjawili się esesmani, lecz znowu zostali rozbrojeni przez więźniów. Część niemieckich żołnierzy zbiegła.

Należy dodać, że kiedy doły wykopane przez więźniów były już przepełnione, niemieccy żołnierze przechodzili z ofiarami w inne miejsca, przeważnie na drugą stronę ulicy Rakowieckiej. Szacuje się, że podczas masakry 2 sierpnia 1944 roku zginęło około 600 więźniów, a około 250 osadzonych miało zbiec. Niemcy wykorzystali teren więzienia także do zabijania i chowania mokotowskiej ludności cywilnej. Liczbę ofiar cywilnych szacuje się na około stu. Ofiary były przyprowadzane z ulicy i wykonywano na nich egzekucje na terenie więzienia bądź były to ciała przeniesione ze Stauferkaserne w celu ich zakopania na terenie więzienia mokotowskiego.

Ucieczka po dachach

W nocy z 2 na 3 sierpnia około 250 więźniów uciekło z więzienia. Jednym z nich był Alfred Łąpieś ps. „Mały” (1929–2022), aresztowany w wieku piętnastu lat w marcu 1944 roku za działalność konspiracyjną starszego brata Edwarda. Zanim znalazł się w więzieniu, był przesłuchiwany przez gestapo na Szucha. Według jego wspomnień, podobnie jak Porzygowskiego, więźniowie uciekali z więzienia w deszczową noc z drugiego na trzeciego sierpnia. Trzymając się za dłonie, poruszali się po nieoświetlonych korytarzach w kierunku strychu, skąd świetlikami wydostali się na spadzisty dach. Następnie dachem – mokrym od deszczu – na bosaka, aby uniknąć poślizgnięcia – przeszli w stronę drewnianej szopy, stojącej na tyłach X Pawilonu, w miejscu zbudowanego w latach pięćdziesiątych Pawilonu XII. Niemcy próbowali oświetlić uciekających rakietnicami, ale z powodu ulewnego deszczu wydawały one jedynie syczące dźwięki. Gdy więźniowie dotarli na mur okalający więzienie, przeszli nim w stronę południowo-zachodniego narożnika i – dzięki drabinom zostawionym przez mieszkańców domów w alei Niepodległości – znaleźli się wreszcie na wolności. Wielu z nich dołączyło do oddziałów powstańczych („Uciekaliśmy boso po spadzistym, mokrym dachu”, Alfred Łąpieś, rozmawiają Jarosław Wróblewski, Andrzej Rytka i Tomasz Maniewski, „Rakowiecka 37” 2018, nr 3).

Nadal toczyły się zacięte walki, jednak 27 września 1944 roku Niemcy zajęli Mokotów, a Powstanie Warszawskie zakończyło się kilka dni później, 2 października 1944 roku.

Ekshumacje i proces sądowy

W kwietniu 1945 roku Polski Czerwony Krzyż i Zarząd Miejski przeprowadziły ekshumacje. Wydobyto około siedmiuset ciał. Na podstawie oględzin zwłok można było wywnioskować, że ofiary, w większości w szarych strojach więziennych, zginęły w dwojaki sposób: strzał w głowę lub duszenie. Następnie ciała zostały pochowane w prowizorycznych zborowych grobach w alei Niepodległości, o ile nie zostały zidentyfikowane i zabrane przez najbliższych. Następnie w grudniu 1945 roku szczątki z alei Niepodległości przeniesiono do kwater powstańczych Cmentarza Wojskowego na Powązkach.

Sprawa sądowa nad esesmanami, odpowiedzialnymi za popełnienie morderstwa na więźniach, rozpoczęła się w listopadzie 1978 roku przed sądem w Kolonii w Republice Federalnej Niemiec. Po piętnastu miesiącach procesu, w lutym 1980 roku wydano wyroki. Martin Patz otrzymał karę dziewięciu lat więzienia, a Karl Misling czterech i pół lat. (F. Sachser, Federal Republic of Germany, „The American Jewish Year Book” 1979, Vol. 79, p. 224; tamże, 1981, Vol. 81, p. 213).

Alfred Łąpieś ps. „Mały”, Koszalin 2018
Fot. T. Maniewski
Protokoły z ekshumacji zwłok

Protokół z ekshumacji na terenie więzienia na Rakowieckiej w 1945 r. Fot. Archiwum Krajowego Biuro Informacji i Poszukiwań PCK, lista strat PCK nr 001991
Na sąsiedniej stronie protokół z ekshumacji na terenie więzienia na Rakowieckiej w 1945 r. Fot. Archiwum Krajowego Biuro Informacji i Poszukiwań PCK, lista strat PCK nr 002575

Tabela z protokółu z ekshumacji na terenie więzienia na Rakowieckiej w 1945 r.
Fot. Archiwum Krajowego Biuro Informacji i Poszukiwań PCK

Morderstwo na więźniach mokotowskiego więzienia z 2 sierpnia 1944 roku było zaplanowaną zbrodnią, dokonaną przez esesmanów, zatwierdzoną przez zwierzchnie władze niemieckie. Była to także tragedia mokotowskiej ludności cywilnej. Nigdy też ostatecznie nie ustalono losów polskich funkcjonariuszy więziennych, rozbrojonych i podobno zwolnionych z więzienia. Najprawdopodobniej zostali zamordowani w Stauferkaserne przy Rakowieckiej 4 i być może pochowani na terenie mokotowskiego więzienia lub w innym, nieznanym miejscu.

Tablica pamięci na zewnętrznym murze więzienia na Rakowieckiej o pacyfikacji więźniów przez niemieckiej oddziały SS podczas Powstania Warszawskiego.
Fot. Jarosław Wróblewski
Skip to content