„W ciągu 45 lat mojej pracy w dziedzinie więziennictwa nie dane mi było zwiedzać więzienia, które by można porównać z więzieniem warszawskim” – napisał po wizycie na Rakowieckiej amerykański senator William Baxter zajmujący się więziennictwem. W więzieniu mokotowskim więźniowie byli resocjalizowani, uczyli się zawodu, zdobywali wykształcenie a nawet śpiewali w chórze.
Pod koniec lat dwudziestych więzienie mokotowskie było zaliczane do I kategorii. Oznaczało to, że miało ponad 450 miejsc dla osadzonych. Przyjmowało skazanych z wyrokami od 3 do 6 lat oraz recydywistów.
W archiwach można znaleźć informacje o tym, że w 1932 r. w więzieniu mokotowskim było 157 cel pojedynczych (w tym 12 karcerów i 72 klatki – czyli cele z kratami zamiast drzwi), 63 cele zbiorowe, w tym 9 szpitalnych. Cele zbiorowe wyposażone były w łóżka na żelaznych ramach obciągniętych płótnem. W dzień łóżka te można było złożyć. Na korytarzach oddziałów mieszkalnych były szafy z przegródkami na rzeczy więźniów oraz umywalnie.
W głównym neogotyckim budynku więzienia znajdowały się: kancelaria, kaplica więzienna oraz pomieszczenie przeznaczone na widzenia. Osadzeni do więzienia przywożeni byli z sądu karetami więziennymi. Każdego przybyłego wpisywano do „Księgi więźniów przybyłych”. Pracownicy odbierali im wartościowe rzeczy i przekazywali je do depozytu. W pokoju z wanną na więźniów czekała kąpiel i strzyżenie. Tym z wyrokami ciężkiego więzienia golono wąsy, brody i strzyżono ich na krótko. Musieli się przebrać w strój więzienny i przejść badanie lekarskie.
Dzień więźnia zaczynał się o 6.00 rano a kończył o 18.00. Światło w celi gaszono regulaminowo o godzinie 20.00. Nagrodą za dobre sprawowanie mogła być zgoda na późniejsze wyłączenie światła. Za karę gaszone było wcześniej.
Rano więźniowie, którzy nie zaczynali pracy o wczesnych godzinach, szli na godzinny spacer po dziedzińcu. Więźniowie olityczni mogli korzystać z tego przywileju dwukrotnie w ciągu dnia. Pracujący po spacerze szli do warsztatów. Pozostali kierowali się do cel.
Według założeń sanitarnych z 1923 r., pomieszczenia, w których przebywali więźniowie, miały być wietrzone codziennie, a w okresie zimowym (od listopada do kwietnia) ogrzewane. Temperatura w nich nie mogła spaść poniżej 10 stopni Celsjusza. Raz w tygodniu więzień miał prawo do kąpieli i świeżej bielizny. Pościel wymieniano dwa razy w miesiącu. Zawartość sienników starano się uzupełniać trzy razy do roku.
Mokotowskie więzienie miało rozbudowane zaplecze w tym własną kotłownię, elektrownię, magazyn żywności, warsztaty i więzienne przedsiębiorstwa. Ciepło i energia elektryczna były pozyskiwane z węgla lub koksu. Od 1931 r. opał dostarczała więzieniu kopalnia „Brzeszcze”. Warzywa pochodziły z więziennego gospodarstwa rolnego i ogrodniczego. Chleb wypiekano we własnej piekarni.
Więzienna pralnia zapewniała czystą pościel, bieliznę, odzież więzienną. Usługi świadczyły też pracownia krawiecka, zakłady szewski, ślusarski, drukarski, introligatorski, stolarski. Przy więzieniu wytwarzano mydła, koszyki, wyroby słomkarskie, szczotkarskie a nawet jedwab. Buty produkowała fabryka obuwia Towarzystwa „Boston”. Przywięzienne warsztaty i przedsiębiorstwa przyjmowały zamówienia od instytucji i osób prywatnych.
Więźniowie pracowali także poza kompleksem więziennym. Od 1937 r. w skład mokotowskiego więzienia wchodziły trzy Karne Ruchome Ośrodki Pracy (KROP). Mogli w nich pracować ci spośród więźniów, wobec których orzeczono kary od 2 miesięcy do 2 lat więzienia. Wykonywali m.in. prace leśne, melioracyjne, drogowe czy ziemne.
Praca w życiu więźniów pełniła funkcję resocjalizującą. Wdrażali się oni w codzienne obowiązki, poznawali rzemiosło. Za swoją pracę otrzymywali wynagrodzenie pomniejszone o koszty pobytu w zakładzie karnym. Zgodnie z obowiązującym wówczas prawem byli ubezpieczeni. Jeśli więzień uległ wypadkowi, który skutkował uszczerbkiem na zdrowiu, to – na podstawie dokumentów wystawionych przez lekarzy więziennych – przyznawano mu rentę bądź jednorazowe zadośćuczynienie.
Przy więzieniu mokotowskim były męskie szkoły na poziomie ogólnokształcącym i zawodowym. Nauki pobierali pełnoletni więźniowie do 40 roku życia z wyrokami dłuższymi niż sześć miesięcy. Do dyspozycji mieli trzy izby szkolne. Zajęcia odbywały się w godzinach od 12.30 do 19.40.
Praktyczną naukę zawodu rzemieślniczego więźniowie odbierali w przywięziennych warsztatach. Za sprawą inicjatywy Ministra Sprawiedliwości RP, organizowano kursy z ogrodnictwa, rolnictwa i sadownictwa, w ramach istniejącego na terenie więzienia gospodarstwa rolniczego i ogrodniczego. Natomiast po niedzielnej Mszy świętej odbywały się dla więźniów odczyty, pogadanki, prelekcje. W więzieniu działały koła oświatowe. W 1922 r. powstał chór kościelny, którego członkowie, przy wsparciu personelu, zdołali zakupić organy do kaplicy więziennej.
Na terenie więzienia organizowano przedstawienia teatralne i okolicznościowe akademie, w których występowali więźniowie. Osadzeni mogli wypożyczać książki z biblioteki więziennej i ćwiczyć na sali gimnastycznej, wybudowanej i udostępnionej im w 1928 r.
O wyjątkowości więzienia mokotowskiego świadczy to, że przy więzieniu działał szpital, który z biegiem lat rozbudowywano. Początkowo miał dwa oddziały z 36 łóżkami dla chorych. Z czasem uruchomiono dla skazanych okręgowy szpital dla nerwowo i psychicznie chorych, dysponujący 20 łóżkami. U schyłku 1937 r. cały szpital liczył około 140 łóżek, w tym 20 przeznaczonych dla mentalnie chorych. Leczono choroby społeczne, zakaźne, weneryczne, natury psychicznej. Zgony wśród więźniów przy Rakowieckiej powodowała przede wszystkim gruźlica.
Pod koniec lat trzydziestych w szpitali pracowało pięciu lekarzy, sanitariusz-aptekarz, sanitariusz-felczer i dentysta-felczera. Bardzo dbano o czystość w więzieniu i na jego oddziałach, zwłaszcza w szpitalu więziennym. W więzieniu produkowano nawet aparaty do dezynfekcji, według pomysłu dr. Henryka Jankowskiego, naczelnego lekarza więzień.
Więzienie mokotowskie ze względu na nowoczesność było odwiedzane przez delegacje z różnych zakątków świata. W 1925 r. na Rakowieckiej zjawili się dziennikarze z Turcji, goście z francuskiego i duńskiego Czerwonego Krzyża, Jekatierina Pieszkowa, pełnomocnik Biura Czerwonego Krzyża Związku Sowieckiego i Lucien Brunel, sekretarz Międzynarodowego Czerwonego Krzyża.
Po tych wizytach pozostały wpisy w „Księdze Pamiątkowej” więzienia mokotowskiego. „Porządniejszego (więzienia – przyp. red.) nie ma u nas w całej Danii i nigdzie też u nas nie spotka się lepszej karności więziennej” – napisali przedstawiciele duńskiego Czerwonego Krzyża.
„W ciągu 45 lat mojej pracy w dziedzinie więziennictwa nie dane mi było zwiedzać więzienia, które by można porównać z więzieniem warszawskim” – napisał z kolei William Baxter, senator z USA zajmujący się kwestią więziennictwa w stanie Connecticut. Mokotowskie więzienie odwiedził w 1928 r.
W 1938 r. na Rakowiecką przyjechała delegacja niemiecka. Wraz z nią więzienie oglądał Hans Frank, późniejszy gubernator okupowanej przez Niemców Polski, który urzędował na Wawelu. W 1938 r. pełnił obowiązki prezydenta Akademii Prawa Niemieckiego i ministra bez teki w rządzie Adolfa Hitlera.
W 1938 r. w Polsce było już 330 więzień. Zakład karny na Rakowieckiej był wizytówką polskiego więziennictwa. Jego rozwój zatrzymał wybuch II wojny światowej 1 września 1939 r.
Autor: dr Barbara Świtalska-Starzeńska