W dniu 21. 04. 2025 r., na łamach tygodnika „Newsweek”, ukazał się, przeprowadzony przez red. Konrada Sadurskiego wywiad z byłym opozycjonistą, więźniem politycznym PRL, panem Krzysztofem Królem. Wywiad ten, dotyczy kształtu, który, według rozmówców, błędnie wyznacza Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, znajdujące się w dawnym areszcie śledczym przy ul. Rakowieckiej 37 w Warszawie.
Rozmowa ta, pełna jest konfabulacji, przeinaczeń i ewidentnych błędów merytorycznych, których jedynym celem, jest zdyskredytowanie zarówno samego Muzeum, jak i jego organizatora, którym jest Instytut Pamięci Narodowej.
Mając na względzie dobre imię Instytucji, postanowiliśmy sprostować oczywiste manipulacje, jak i przedstawić faktyczną działalność Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL. Warto zaznaczyć, że Muzeum jest nadal Instytucją „w organizacji”, zatem kształt prezentowanych wystaw nie jest, i nie może być kompletną opowieścią.
Zacząć należy od tego, że mokotowski areszt śledczy funkcjonował aż do roku 2016, a dopiero w 2020 roku został przekształcony w instytucję kultury. Stworzenie muzeum, które w sposób rzetelny, merytoryczny a równocześnie nowoczesny i ciekawy dla widza opowiada o losach Polski i Polaków poddanych okrutnym działaniom systemów totalitarnych, wymaga przede wszystkim oparcia koncepcji osi narracji na rzetelnej pracy naukowej. To gigantyczna praca, która, odkąd Muzeum przeszło pod opiekę Instytutu Pamięci Narodowej, czyli trzy lata temu, zaczęła nabierać tempa.
Mokotowskie więzienie było miejscem licznych zbrodni – zarówno dokonywanych przez Niemców w czasie drugiej wojny światowej, jak również po jej zakończeniu przez funkcjonariuszy wprowadzanego siłą, na sowieckich bagnetach ustroju komunistycznego. Krzysztof Król mówiąc o egzekucji więźniów w okresie powstania warszawskiego mówi, że:
„[…] Niemcy w kilka godzin zabili około 600 ludzi. Pochowano ich tutaj, a później w tym miejscu postawiono pawilon psychiatryczny. W latach 90. osadzano w nim wybitnie niebezpiecznych, czyli członków mafii. To był najlepiej strzeżony pawilon polskiego więziennictwa, ale ponieważ zbudowano go na grobach, został rozebrany. Trwają tu prace ekshumacyjne. Zresztą, gdziekolwiek się stanie, można stąpać po grobach i trudno powiedzieć, czy są one z czasów carskich, okupacji hitlerowskiej, czy z lat 50. XX w”.
Mord na więźniach dokonany przez członków oddziału grenadierów pancernych SS rozpoczął się 2 sierpnia 1944 r. i trwał przez kolejne dni. Oprócz osadzonych na terenie więzienia Niemcy dokonywali egzekucji na okolicznych mieszkańcach. W 1945 roku Czerwony Krzyż wraz z zarządem miejskim dokonali ekshumacji szczątków pomordowanych na Rakowieckiej. Podczas prac ekshumacyjnych, wydobyto około 700 ciał. W latach 2019 oraz 2020 IPN przeprowadził kolejne prace poszukiwawcze na terenie więzienia, podczas których zostały odnalezione i podjęte szczątki ludzkie. W związku z tym większość ternu więzienia zostało zbadane przez zespół prof. Krzysztofa Szwagrzyka, a odnalezione szczątki zostały z należytym szacunkiem przeniesione.
W dalszej części Krzysztof Król wspomina o postawionym na grobach pawilonie psychiatrycznym. Nie jest to zgodne z faktami, miejsce to aż do lat 90-tych nie było zabudowane. Dopiero w 2004 r. został tam postawiony Pawilon dla wyjątkowo niebezpiecznych przestępców, potocznie nazwany Pawilonem N. Na terenie więzienia od początku funkcjonował szpital więzienny, którego jedno piętro było przeznaczone dla osób z podejrzeniem chorób psychicznych, zatem Pawilon N nigdy nie pełnił funkcji, o której wspomina pan Król.
Tak ważne miejsce pamięci, jak mokotowskie więzienie, wymaga rzetelnego opracowania na bazie źródłowych dokumentów i dotychczasowych badań historycznych. Dlatego Zespół Muzeum pracuje nad monografią więzienia, weryfikuje listę ofiar śmiertelnych i więźniów politycznych PRL. Prowadzimy kwerendy w archiwach, urzędach, bibliotekach i kolekcjach osób prywatnych. Muzeum gromadzi obiekty i pamiątki przekazywane przez rodziny bohaterów podziemia antykomunistycznego zarówno z czasów stalinowskich, jak i późniejszych zmagań z komunistycznym systemem bezprawia. Wszystkie te działania mają doprowadzić do stworzenia wystawy stałej, pokazującej nieustający opór Polaków wobec narzuconej przez sowiecką Rosję władzy do 1989 r., które połączy żołnierzy podziemia niepodległościowego z działaczami demokratycznej opozycji czasów KOR, ROPCIO czy Solidarności. Prace te trwają w konsultacji z zewnętrznymi historykami oraz dawnymi represjonowanymi i więźniami politycznymi. Do tych prac, zapraszaliśmy także pana Krzysztofa Króla, byłego więźnia politycznego, doceniając jego wkład w odzyskanie przez Polskę niepodległości, jednak nie wyraził chęci współpracy.
Muzeum w swojej obecnej formie nie posiada wystawy stałej. Prezentujemy zwiedzającym wystawy czasowe umieszczone w autentycznych i bardzo surowych wnętrzach dawnego więzienia. Są one skonstruowane problemowo. Dotyczą konkretnych wydarzeń i postaci a co za tym idzie, nie obejmują całości historii, o której w przyszłości opowie wystawa stała. Dlatego też pojawiający się w wywiadzie zarzut dotyczący braku na jednej z wystaw („Dowody Zbrodni”) postaci takich jak prof. Władysław Bartoszewski czy Kazimierz Moczarski w sytuacji, w której sama wystawa opowiada o osobach zamordowanych w okresie stalinowskim i odnalezionych na powązkowskiej „Łączce”, jest świadectwem braku zrozumienia samej ekspozycji i wprowadza w błąd opinię publiczną. Zaznaczyć warto, że Władysław Bartoszewski – którego postać jako więźnia Rakowieckiej i świadka historii tego miejsca jest już częścią wystawy czasowej o historii miejsca i w korytarzu prowadzącym do dawnej szubienicy. Umieszczono tam również obszerne cytaty z jego wspomnień, jak również jego biogram, a przewodnicy zwracają widzom uwagę na tę postać.
Podobnie ma się sprawa z zarzutem dotyczącym wystawy o „Solidarności Walczącej”. Krzysztof Król w rozmowie z red. Sadurskim wytyka Muzeum fakt umieszczenia na niej broni palnej. Twierdzi wręcz, że w jego środowisku opozycyjnym nawet rozmowy na temat gromadzenia czy wręcz użycia broni przeciwko organom władzy komunistycznej były traktowane jak prowokacja. Wystawę o której mowa, stworzyli sami członkowie „Solidarności Walczącej”. To oni dostarczyli wszystkie eksponaty, dokumenty a także wspomnianą broń. Jej pochodzenie, jest bardzo dobrze udokumentowane i świetnie opisane na samej wystawie. Jeśli zwiedzający przeczyta towarzyszące eksponatom opisy, dowie się o jej historii. Cytując Romana Zwiercana, członka „SW” i jednego z autorów wystawy: „Broń pochodziła z różnych źródeł. Mieliśmy dwa kałasznikowy, które kupiliśmy od wartowników w Porcie Wojennym w Gdyni (…) Od chłopaka, który wrócił z wojska w 1986 roku i na poligonie „wygospodarował” ileś tam granatów, otrzymaliśmy trochę „dla opozycji”. Skorpiona otrzymaliśmy od człowieka, który pojechał na Śląsk po dynamit. Przywiózł i dynamit i karabinek. Broń spływała do nas z różnych miejsc”.
Warto dodać, że pan Roman Zwiercan dokonał próby wysadzenia Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdyni w 1987 r. O tych faktach, pan Krzysztof Król w swoim wywiadzie nie wspomina, choć wszystko to, jest rzetelnie przedstawione na wystawie.
Muzeum można zwiedzać tylko z przewodnikiem. Niestety, autor wywiadu w Newsweeku i jego rozmówca, ostentacyjnie zignorowali pracownika Muzeum i trzymając się daleko za grupą zwiedzających nie słyszeli wszystkich faktów, jakie ten podawał podczas oprowadzania. Prawdopodobnie dlatego nie zrozumieli, co konkretnie oglądają i stąd tak absurdalne nadinterpretacje. Zwrócili bowiem uwagę na wspomnianą broń na wystawie o „Solidarności Walczącej”, zupełnie pomijając przedmioty wydobyte przez prof. Krzysztofa Szwagrzyka z dołów śmierci na „Łączce”. Bardziej interesował ich podarowany Muzeum przez ojców Paulinów obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, którego obecność w tym miejscu kwestionowali, od pamiątek z grobów „Zapory”, „Łupaszki” i wielu innych zamordowanych przez komunistów polskich bohaterów. Pan Król ewidentnie zapomniał, jak ważnym symbolem dla żołnierzy Wojska Polskiego jest wizerunek Matki Boskiej. Umieszczana na sztandarach, pancerzach husarii, ryngrafach noszonych przez powstańców styczniowych czy żołnierzy podziemia, jest zwana Hetmanką Wojska Polskiego. Jej podobizna w miejscu o tak tragicznej historii, jest jak najbardziej zasadna, czym też kierowali się częstochowscy zakonnicy ofiarowując obraz Muzeum.
W opowieści byłego opozycjonisty zupełnie została przeinaczona historia buntu więźniów w czasie powstania warszawskiego, choć przewodnik tę historię dokładnie opowiadał. Pan Król dezawuuje także rolę, jaką w podziemiu niepodległościowym odegrały organizacje narodowe, nazywając je „w najlepszym razie bojówkami politycznymi”. Jest to o tyle kontrowersyjne podejście, że grupy tej proweniencji działały już w czasie okupacji niemieckiej (TAP, NOW, Związek Jaszczurczy), walczyły w powstaniu warszawskim (Chrobry II, Gustaw Harnaś, Brygada Koło) jak i stawiały opór sowietyzacji Polski (NZW). Wszystkie te organizacje, wbrew temu co zostało zawarte w wywiadzie, uznawały rząd Rzeczpospolitej Polskiej na uchodźstwie za jedyne legalne władze kraju.
Warto również wspomnieć o kolejnej wystawie czasowej Muzeum, poświęconej abp. Antoniemu Baraniakowi, którego Krzysztof Król degraduje w swojej wypowiedzi do rangi „współpracownika prymasa Wyszyńskiego”. Pomijając niezwykłą rangę i zasługi duchownego Kościoła Katolickiego, biskup Baraniak pełnił funkcję sekretarza dwóch Prymasów Polski. Możliwość pozyskania przez komunistów wiedzy jaką dysponował bp Baraniak, był powodem uwięzienia tego wybitnego duchownego. Pomimo tortur hierarcha pozostał niezłomny do końca. Rok 2024 był rokiem abp. Antoniego Baraniaka, ustanowionym przez Sejm RP. Dzięki przygotowanej przez Muzeum wystawie „Baraniak. 145 przesłuchań na Rakowieckiej” oraz cyklowi wykładów prowadzonych przez ks. prof. Jarosława Wąsowicza mogliśmy przybliżyć naszym zwiedzającym postać wybitnego hierarchy Kościoła Katolickiego.
Podobnych przeinaczeń i manipulacji jest w tym wywiadzie znacznie więcej. Pojawia się na przykład jakiś zupełnie nierealny miliard złotych na budowę Muzeum. A faktyczne pieniądze, po opracowaniu planu inwestycji, zatwierdzonego przez prezesa IPN, zostały ujęte w uchwale Sejmu RP w 2023 r., która określiła wysokość środków z budżetu państwa w wysokości 466,3 mln zł.
Podczas wcześniejszych rozmów z panem Krzysztofem Królem, pracownicy Muzeum opowiedzieli mu o kształcie, w jakim ma powstać wystawa stała. Pokazywali plany i projekty, tłumaczyli, jak mają być poprowadzone ścieżki zwiedzania. Wyjaśniali, czym różnią się wystawy czasowe od ekspozycji stałej, która obejmie kompletną prezentację historii opozycji od lat II wojny światowej do czasów odzyskania niepodległości na przełomie 1989/1990 roku. Opowiadali także o planowanej na ten rok dużej wystawie czasowej poświęconej okresowi lat 80-tych XX w., na której pojawią się sylwetki odsiadujących wyroki opozycjonistów z różnych organizacji niepodległościowych. Tę wiedzę pan Król otrzymał podczas wizyty w Muzeum, jednak zignorował ją zupełnie w trakcie przywołanej rozmowy, powtarzając dokładnie to samo, co ponad rok temu podczas posiedzenia komisji senackiej.
Do grona osób, które swoją działalnością w PRL przyczyniły się do upadku systemu komunistycznego należy bez wątpienia Pan Krzysztof Król. Walka o wolność słowa, sumienia, wyznania, wolności polityczne – prawo, których gwarantem była suwerenna Polska, są łącznikiem pomiędzy żołnierzami Armii Krajowej, tak pogardzanymi przez pana Króla partyzantami polskiego podziemia niepodległościowego i członkami opozycji z lat 60., 70. I 80. To Jacek Kuroń, wielokrotny więzień Rakowieckiej mówiąc o nich, niemal dosłownie cytuje memoriał Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość wysłany do Organizacji Narodów Zjednoczonych. Z kolei Adam Michnik, w swojej książce „Kościół, Lewica, Dialog” z 1977 roku pisze o chrześcijańskim systemie wartości, który stanowi zaporę przed nihilizmem komunistycznym.
Na zakończenie swojego wywiadu, pan Krzysztof Król przywołał słowa Karola Modzelewskiego, jednego z bohaterów przyszłej wystawy Muzeum, o tym, że „środowisko historyczne jest środowiskiem zdrowym i tych, którzy kłamią zadziobie”. Te słowa, są w kontekście wywiadu Krzysztofa Króla znamienne. Faktycznie warto, aby tak nierzetelnie podana narracja jaką przedstawia były opozycjonista została poddana głębokiej weryfikacji przez uznane środowiska naukowe i historyczne.
Zespół naukowy Muzeum przy współpracy z Instytutem Pamięci Narodowej prowadzi szereg badań nad historią mokotowskiego więzienia. Nieustannie poprzez badania naukowe i konserwatorskie odkrywamy kolejne nieznane wcześniej karty historii. Jesteśmy przekonani, że ta praca zaowocuje interesującą i nowoczesną wystawą, dzięki której kolejne pokolenia będą mogły poznawać historię tego miejsca, Polski XX w. i walkę Polaków o Jej niepodległość. Niezależnie od stronniczych, niesprawiedliwych i nasyconych politycznie opinii głoszonych przez Krzysztofa Króla.
Hubert Bojarski
Rzecznik Prasowy
Muzeum Żołnierzy Wyklętych
i Więźniów Politycznych PRL