Ludwik Kamiński ps. Wyrwa w 1948 r. bez żadnego wsparcia wymknął się UB. Pieszo uciekł do Wiednia. Wszczęte przez komunistów w 1956 r. śledztwo przeciwko niemu zostało umorzone dopiero w 2018 r. W Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL jego rodzina odebrała przyznany mu pośmiertnie Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski.
– Jaki były ojciec? W domu bywał rzadko, bo był lekarzem – wspomina Janusz Kamiński syn Ludwika Kamińskiego ps. Wyrwa, który w środę 2 lipca w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL odebrał z rąk prezydenckiego ministra Krzysztofa Wacławka przyznany ojcu Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski.
Kiedy wybuchła II wojna światowa Ludwik Kamiński niemal ukończył studia medyczne. Studiował w Wilnie. Działalność niepodległościową rozpoczął w powołanym w Płocku Tajnym Hufcu Harcerskim. W AK pełnił m.in. rolę dowódcy kontrwywiadu i wywiadu w Inspektoracie Płocko-Sierpeckim AK. Gestapo miało go na swojej liście.
„W kraju zostałby zamordowany”
W 1945 r. po wyparciu Niemców przez Armię Czerwoną zaczął w Płocku budowę struktur konspiracyjnych. Był jedną z osób, które ustosunkowały się wrogo do nowotworzonego ustroju. Na jego polecenie 11 Grupa Operacyjna NSZ stworzyła wywiad wykorzystując siatkę kierowanego w okresie okupacji przez „Wyrwę” Inspektoratu Płocko-Sierpeckiego AK. Zebrane informacje przynajmniej trzy razy w miesiącu były przesyłane na Zachód.
Ludwik Kamiński „Wyrwa” był ściągany przez komunistów na podstawie Dekretu z dnia 31 sierpnia 1944 r. o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz zdrajców Narodu Polskiego. Dekret wydał PKWN. Potocznie nazywany był „Sierpniówką”. Komuniści uznali go za zbrodniarza. Miał rzekomo pomagać Niemcom w mordowaniu żołnierzy Armii Ludowej.
Bliscy Ludwikowi Kamińskiemu „Wyrwie” – Jan Przybyłowski, ps. „Onufry” czy Stefan Bronarski, ps. „Roman” – zostali skazani za walkę z nową, komunistyczną władzą. Stracono ich w areszcie przy Rakowieckiej 37. Ich ciała wrzucono do zbiorowych grobów na tak zwanej Łączce.
„Wyrwie” – ostrzeżonemu przez brata – udało się wymknąć UB bez żadnego wsparcia. Najpierw ukrywał się w różnych miejscach w Polsce. Potem przekroczył granicę polsko-czechosłowacką. Pieszo dotarł do Wiednia. Stamtąd udało mu się wyjechać do Stanów Zjednoczonych. Zamieszkał w Chicago. Tam rozpoczął pracę w szpitalu, założył rodzinę. – Gdyby pozostał w kraju zostałby zamordowany – nie ma wątpliwości dr Tomasz Łabuszewski, dyrektor Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie, który wziął udział w dyskusji wokół wydanej właśnie książki Pawła Felczaka. Zaprezentowana została po uroczystym przekazaniu odznaczenia rodzinie.
Oczyszczony z zarzutów po śmierci
Paweł Felczak w książce „Historia Ludwika, Franciszka i Filomeny Kamińskich” zebrał informacje o trójce rodzeństwa Kamińskich zaangażowanych w walkę o wolną Polskę. Przyznaje, że zbieranie danych o Ludwiku Kamińskim „Wyrwie” to bardzo trudne zadanie. – To pokazuje, że był doskonałym konspiratorem – podkreślił Felczak. Zwrócił także uwagę jak dewastujący wpływ na Polskę miał system komunistyczny. – Straciliśmy elitę. Lekarzy, inżynierów, naukowców. Ludwikowi Kamińskiemu udało się przeżyć. Swoją wiedzą i zdolności musiał jednak wspierać rozwój innego kraju – zwracał uwagę Felczak.
Ludwik Kamiński „Wyrwa” Polskę odwiedził w 1990 roku. Wciąż był jeszcze ścigany komunistycznym listem gończym. Jego syn Janusz Kamiński przyznaje, że o doświadczeniach wojennych i powojennych za dużo z ojcem nie rozmawiał. – Nawet mamie nie chciał za wiele mówić. Uważał, że lepiej by zbyt wiele nie wiedziała. Dopiero po jej śmierci zaczęliśmy częściej spotykać się z ojcem i pytać o jego doświadczenia wojenne – wspominał syn, dodając, że więcej dowiedział się z książki, od badaczy losów żołnierzy niezłomnych.
Ludwik Kamiński „Wyrwa” zmarł w 2004 r. w Chicago. Dopiero 14 lat po jego śmierci prokuratura oczyściła go z zarzutów.
Fot. Michalina Żelazny/Muzeum